Koszyk

Absurdy i brak regulacji w przewozach osób

Absurdy i brak regulacji w przewozach osób
whbth

Szanowni Państwo, Ministrowie: cyfrowi wizjonerzy, infrastrukturalni stratedzy, obrońcy publicznego porządku i strażnicy skarbca narodowego!

Piszemy o kolejnej sprawie, która powinna zainteresować każdego, kto kiedykolwiek wsiadł do taksówki na aplikację i udało mu się przeżyć.

Oto kolejny przykład tego, jak innowacje technologiczne, poparte pięknymi hasłami o cyfryzacji, zderzają się z rzeczywistością. W efekcie – zamiast bezpiecznego transportu – mamy narkotyczne rodeo z elementami demolki i powszechnie panujący chaos.

Nie dalej jak w Polkowicach, pewien 31-letni kierowca w swojej srebrnej toyocie-neo-taksówce udowodnił, że w Polsce XXI wieku wszystko może być aplikacyjne, łącznie z chaosem. W przerwie między tankowaniem, a grożeniem policjantom pozbawieniem życia, pan kierowca kopniakami doposażył stację paliw w nowoczesne “dekoracyjne wgniecenia”. Potem próbował używać swojego ciała jako tarana na radiowozie. Technologia? Zdecydowanie – człowiek sam w sobie działał jak aplikacja „Rozładuj emocje PRO”.

Aplikacja mobilna w taksówkach – postęp, który nie nadąża za bezpieczeństwem
whbth

Opisywana historia, której bohaterem jest ponownie kierowca „neo-taksówki na aplikację”, to tylko jeden z licznych przykładów które obserwujemy niemal codziennie na polskich drogach.

Nowoczesne technologie i cyfryzacja, nie zawsze idą w parze z bezpieczeństwem. A przecież to właśnie bezpieczeństwo – zarówno pasażerów, jak i innych uczestników ruchu drogowego – powinno być fundamentem wszelkich regulacji związanych z przewozem osób taksówką. Polacy mają niezaprzeczalne prawo czuć się bezpiecznie, wsiadając do taksówki w swoim kraju, a nie jak statyści w amatorskim filmie akcji.

Technologie kontra rzeczywistość

Cyfryzacja w przewozach osobowych miała przynieść wygodę, konkurencyjność i dostępność usług dla obywateli „wezwij, zapłać, jedź”. Ale wraz z tym postępem przyszły tylko same niebezpieczeństwa, o których ostrzegaliśmy.

Obecne przepisy nie nadążają za rzeczywistością. Polskie prawo wciąż traktuje cyfrowe neo-taksówki podobnie jak tradycyjne Taxi, choć w praktyce jest to zupełnie inny model biznesowy, oparty na minimalizacji kosztów i maksymalizacji zysków. Efekt? Lawirowanie pomiędzy „szarą strefą”, a własną interpretacją przepisów prawa, czyli brak wpływów do budżetu skarbu państwa i rosnące ryzyko dla pasażerów.

A teraz jedziemy w podróż po Ministerstwach: Infrastruktury, Cyfryzacji, Finansów, Zdrowia, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Rozwoju i Technologii zahaczając o Spółki Skarbu Państwa.
Ministerstwo Infrastruktury:

Drodzy eksperci od dróg, mostów i… aplikacyjnych autokoszmarów, czy nie uważacie, że pora wyhamować z liberalnym podejściem do licencjonowania taksówek? Czy nie uważacie, że eksperyment aplikacyjny się nie powiódł i nadeszła pora na jego zakończenie! Czy nadal będziecie starać się dostosować przepisy prawa do aplikacyjnych przewozów? Przecież od ponad pięciu lat grają Wam na nosie, a polskie prawo traktują jak leżące na trotuarze odchody skutecznie nie omijając. A jeżeli prze jakiś dziwny przypadek wdepną w te odchody, to idąc wskazanym w ustawię drogowskazem, natychmiast powracają do gry w celu realizowania swoich biznesowych planów.
Przecież przewóz osób taksówką z technologią cyfrowych aplikacji w tle stał się niekontrolowaną dżunglą! Licencje są wydawane na prawo i lewo, a kierowcy którym udostępniono zbrodnicze narządzie aplikacyjne przechodzą weryfikację równie powierzchowną, jak szkolenie z obsługi wózka na zakupy. Czy naprawdę nikomu z Was nie przyszło do głowy, że kierowca wożący ludzi powinien być bardziej spersonalizowany niż algorytm aplikacji randkowej? Obecne regulacje ustawowe pozwalają na to, żeby kierowcą „innowacyjnej taksówki” mógł być równie dobrze niedoszły mistrz Formuły 1, co człowiek, który właśnie dodał „kokainę” do swojej listy zakupów, czy zboczeniec wypatrujący swojej ofiary.

Ministerstwo Cyfryzacji:

Odwiedzamy siedzibę cyfrowych innowatorów, którzy nieustannie starają się by Polska stała się „cyfrowym tygrysem”. Cóż, ten tygrys najwyraźniej odgryzł sobie ogon i zapomniał o podstawowym pytaniu: kto nadzoruje aplikacje przewozowe? Kto kontroluje aplikacje fiskalizujące przejazd taksówką? Czy ktoś kiedykolwiek pomyślał, że cyfryzacja może być bronią obosieczną? Z jednej strony – wygoda dla użytkowników, zaś z drugiej – anarchia wśród pośredników i kierowców którym udostępniono „rekwizyt zbrodni”, czy przypadkiem nie jesteście pionierami w przewozowej cyfryzacji… teoretycznej?
Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców to fundament nowoczesności – brzmi dumnie, lecz w praktyce wygląda na to, że nasz cyfrowy „fundament” to bardziej piaskownica.

Wyobraźmy sobie funkcjonariusza na drodze, który zatrzymuje taksówkę. Sięga po tablet, wprowadza dane kierowcy i… co widzi w CEPiK? Informację, że kierowca ma prawo jazdy, przegląd techniczny pojazdu. Brawo, sukces!
Ale czy ma licencję na przewóz osób taksówką, aktualne badania lekarskie, psychotesty, pozwolenie na wykonywanie zawodu taksówkarza? No cóż, takich danych nie znajdzie, bo CEPiK działa w trybie „minimum funkcjonalności”. Efekt? Policjant musi niemal zgadywać, czy zatrzymana osoba powinna prowadzić taksówkę, a kontrola staje się bardziej grą w ciuciubabkę niż rzeczywistą kontrolą. Jeśli kierowca akurat nie ma kompletu dokumentów przy sobie (albo potrafi „wytłumaczyć” ich brak), służby są bezradne. W czasach, gdy można w czasie rzeczywistym śledzić loty satelitów na orbicie, to brak danych w CEPiK które umożliwią sprawdzenie podstawowych kwalifikacji kierowców taksówki to kpina. Pełna ewidencja obejmująca licencje, badania lekarskie, psychotesty, pozwolenie na pobyt (dla obcokrajowców) i inne niezbędne uprawnienia to konieczność.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji:

Drodzy strażnicy prawa i porządku, czy nie wydaje się Wam, że sytuacja na naszych drogach zaczyna przypominać odcinek programu satyrycznego „kierowca aplikacyjnych przewozów w poszukiwaniu celu na drodze ” Czy temat obcokrajowców za kierownicą neo-taksówek to temat tak delikatny, jak filiżanka kawy na pokładzie trzęsącego się tramwaju? Czy mamy w Polsce jakieś wyjątkowe zamiłowanie do jazdy w stylu „międzynarodowej ruletki”? Bo patrząc na aktualne przepisy i ich egzekwowanie, można odnieść wrażenie, że każdy, kto znajdzie drogę do aplikacji przewozowej, automatycznie staje się kierowcą taksówki, niezależnie od tego, czy ma uprawnienia, pozwolenie na pobyt, czy choćby zna przepisy ruchu drogowego. Przecież większość z tych kierowców okazują się być równie zaskoczona polskimi drogami i obowiązującymi przepisami, co pasażerowie ich sposobem i stylem jazdy.

Ministerstwo Zdrowia:

Dotarliśmy do, posiadaczy stetoskopów i kreatorów zdrowotnych procedur, musimy zadać pytanie: czy polski system badań psychologicznych dla kandydatów na kierowcę taksówki został opracowany na kartce wyrwanej z zeszytu w czasie przerwy na kawę? Bo na pewno nie uwzględnia on realiów XXI wieku, w których kierowcami bywają osoby z każdego zakątka globu – od Azji po Afrykę – dla których wizyta u polskiego lekarza to raczej podróż w czasie niż profesjonalna diagnoza.

Obcokrajowiec z kraju trzeciego przychodzi na obowiązkowe badania. Lekarz zadaje pytania – po polsku oczywiście – a pacjent patrzy na niego z takim zrozumieniem, jakby słuchał wykładu o fizyce kwantowej. Ale spokojnie, przecież badanie i tak się odbędzie! Kto by się przejmował, że brak wspólnego języka uniemożliwia przeprowadzenie wywiadu lekarskiego? W końcu liczy się pieczątka, a nie jakaś tam komunikacja. Czy pacjent jest pod wpływem substancji psychoaktywnych? Czy jego stan zdrowia pozwala na przewożenie ludzi? Skąd lekarz ma to wiedzieć, skoro jedyny sposób na „dogadanie się” to może gra w kalambury?

A może testy psychologiczne? Proszę bardzo – dostosowane do polskiej obyczajowości, czyli z pytaniami typu: „Czy zdarza Ci się w soboty jeść schabowego?”. Pytania w języku ojczystym kandydata? Ależ po co, przecież to by było zbyt proste i skuteczne. Lepiej zostawić sprawę przypadkowi, bo przecież przypadek to podstawa bezpieczeństwa pasażerów w Polsce!

Ministerstwo Rozwoju i Technologii:

Składamy wizytę u wizjonerów przyszłości, co czujnym okiem, przyglądają się jak innowacje technologiczne wymykają się spod kontroli? Wygodne aplikacje przewozowe powinny działać w harmonii z wszelkimi obowiązującymi zasadami.

Mistrzowie innowacji i strażnicy rozwoju, czy nie uważacie, że sposób zatrudniania kierowców taksówek w Polsce jest jednym z najbardziej kreatywnych eksperymentów na rynku pracy? Niestety, innowacyjność ta przypomina akrobatykę księgową. Kierowcy taksówek w systemach aplikacyjnych są zatrudniani – uwaga, to hit – na umowy śmieciowe. Standardem jest zatrudnienie na 1/16 etatu, co oznacza, że według dokumentów kierowca pracuje około dwóch godzin w miesiącu. Genialne, prawda? Dzięki temu pracodawca (czyli partner flotowy firmy dostarczającej aplikację przewozową) płaci minimalne składki na ubezpieczenie społeczne, zdrowotne, wypadkowe i emerytalne. Oczywiście, to wszystko znacząco obniża koszty prowadzenia działalności, ale niestety również gwarancje socjalne dla kierowcy. Ale przecież, kto by się przejmował, że taki „etat” nie zabezpiecza zatrudnionego kierowcę w przypadku choroby czy wypadku? A co z ewidencją przejazdów? Jest, ale ukryta w głębinach serwerów platform przewozowych, niedostępna dla żadnych służb czy instytucji publicznych. Każdy kurs, każda trasa i każda złotówka zarobiona przez kierowcę to tajemnica handlowa, strzeżona jak największy skarb. A przecież te dane mogłyby pomóc w kontrolach, analizie bezpieczeństwa czy nawet w zapobieganiu nieuczciwym praktykom. Ale po co, skoro „tajemnica handlowa” jest ważniejsza niż bezpieczeństwo pasażerów?
Może czas przemyśleć definicję rozwoju? Bo taka uczciwość, transparentność i bezpieczeństwo to wyzyski i chaos który nie ma nic wspólnego ani z rozwojem ani z technologią.

Ministerstwo Finansów:

Dojeżdżamy do strażników budżetu państwa i mistrzów podatkowej sprawiedliwości, aby zadać pytanie, które od dawna zaprząta naszą uwagę: dlaczego w sektorze przewozu osób taksówką w Polsce fiskalizacja przejazdów nadal pozostaje w sferze marzeń? Mamy tu do czynienia z aplikacyjną technologią która działa niczym „strefa bezcłowa” – kierowcy przewożą pasażerów, inkasują pieniądze, a fiskus patrzy na to wszystko zerkając przez ramię, zastanawiając się, co się dzieje.

Zamiast wprowadzić kontrolowaną regulację monitorującą wpływy do budżetu państwa i uczciwe rozliczanie należnych podatków, wydajecie regulacje i rozporządzenia które zachęcają do ukrycia dochodów. A może liczycie na to, że sektor aplikacyjnych partnerów flotowych i pośredników dostarczających aplikacje mobilne zdecyduje się na… samodzielne uczciwe deklarowanie swoich dochodów? Przecież wiadomym jest, ze aplikacje mobilne, które umożliwiają zamawianie przejazdów, działają również na zasadzie płatności gotówką, bez faktury czy paragonu i żadna oficjalna ewidencja tego przejazdu nie trafi do skarbówki.

Efekt jest taki, że  miliony złotych znikają z radarów fiskalnych, a wpływy do budżetu państwa z podatków są niższe niż powinny być.

Absurd którego mógłby pozazdrościć nawet „Skok Wołomin”. Bez skutecznych regulacji nie ma szans na zapewnienie należnych wpływów do budżetu państwa. Bo jeśli sektor przewozu osób w Polsce ma być uczciwy, to podatki muszą być egzekwowane od wszystkich.

Spółki Skarbu Państwa: Polskie Porty Lotnicze i Polskie Koleje Państwowe

Kończąc naszą podróż na zakończenie odwiedzamy Spółki Skarbu Państwa, Polskie Porty Lotnicze i Polskie Koleje Państwowe.  Perły narodowej gospodarki, które zysk stawiają na pierwszym miejscu, a zdrowy rozsądek i bezpieczeństwo pasażerów na… dalekim peronie.
Pozwólcie, że delikatnie zwrócimy uwagę na pewien mały, choć absurdalny szczegół: czy naprawdę aplikacja mobilna, która nie ma kierownicy, silnika ani miejsca dla pasażerów, jest idealnym partnerem biznesowym do przewozu ludzi?

Podpisywane przez was umowy na wyłączną obsługę miejsc do odbioru pasażerów z firmami oferującymi jedynie aplikację do zamawiania przejazdów, a nie z rzeczywistymi firmami zatrudniającymi kierowców, to decyzja, która budzi masę pytań i wątpliwości i nie nic wspólnego z zdrowym rozsądkiem. Przypomina to sytuację, w której podpisujemy kontrakt na przewóz pociągiem, ale tylko z dostawcą rozkładów jazdy – bo przecież sam rozkład jazdy czy lotów powinien wystarczyć pasażerom. A może jednak pasażerowi należy się miejsce w wagonie kolejowym czy miejsce w samolocie?

Wasze umowy powinny zapewnić pasażerowi po podróży pociągiem lub długim locie samolotem bezpieczny transfer, ale niestety narażacie swoich pasażerów na podróż pełną niekoniecznie przyjemnych wrażeń.  Wysiada i co widzi? Parking pełen samochodów „na aplikację”, prowadzonych przez kierowców, którzy nie koniecznie posiadają odpowiednie uprawnienia i kwalifikacje, oraz – uwaga – podstawowych umiejętności znajomości polskich przepisów ruchu drogowego. Czy aplikacja mobilna, która w teorii wszystko „kontroluje”, zasiada za kierownicą i bierze odpowiedzialność za życie pasażera? Nie, aplikacja to tylko linijki kodu, które nie mają pojęcia, co robi kierowca taksówki.

Wyobraźmy sobie pasażera, który zwraca uwagę kierowcy: „Dlaczego łamie pan przepisy, jeżdżąc pod prąd ulicą jednokierunkową?” lub” dlaczego jedzie Pan dłuższą trasą”?  Na to kierowca odpowiada(pod warunkiem, że zna język polski):  „To nie ja, to aplikacja! Ona mi kazała!”
Szanowne Spółki Skarbu Państwa, najwyższy czas zrozumieć, że zysk nie powinien przewyższać zdrowego rozsądku.

Rzeczywiste bezpieczeństwo pasażerów i jakoś usług  musi być priorytetem, a ten warunek zapewnią tylko w pełni weryfikowani kierowcy pod względem niekaralności posiadający aktualne badania lekarskie i psychologiczne znający język polski z wymaganą licencją, dla przepisy ruchu drogowego i topografia miasta nie stanowi problemu. Obietnice „bezproblemowego zamawiania przejazdu przez aplikację” nie gwarantują pasażerom ochronę ich praw i bezpieczeństwo podróży, bo aplikacja, jakby to nie zabrzmiało, nie jest w stanie zastąpić kompetentnego człowieka za kierownicą. Spółki Skarbu Państwa niestety traktują aplikację mobilną jak magiczny eliksir, (chyba nie bez powodu) a jeżeli aplikacja kiedykolwiek usiądzie za kierownicą, to niech nas ktoś łaskawie o tym powiadomi.

Dojechaliśmy do końca, zatem zróbmy coś, zanim „nie-polska taksówka” stanie się już tylko i wyłącznie synonimem „mało przyjemnej przygody lub przykrej niespodzianki”

Polacy mają niezaprzeczalne prawo do bezpiecznej podróży taksówką. Jeśli pasażer taksówki będzie musiał się zastanawiać, czy uda mu się bezpiecznie dojedzie do celu, to nie jest postęp, a regres. Pamiętać należy, że na czas przejazdu taksówką pasażer musi mieć  komfort i bufor zaufania że powierza w dobre ręce swoje zdrowie i życie. Drodzy ustawodawcy! Należy spojrzeć prawdzie w oczy i stwierdzić, że czas eksperymentu pod tytułem „Aplikacyjne przewozy” dobiegł końca. Po pięciu latach szans które aplikacyjne firmy dostały od Was  w prezencie i nie umiały wykorzystać tej możliwości,  działają nadal w obszarze poza obowiązującymi regulacjami, nie pozostało nic innego jak  wziąć odpowiedzialność za ten cyfrowy bałagan, który powstał i raz na zawsze zrobić porządek, by pasażer taksówki nie był zatroskany i mógł bezpiecznie dojechać do domu.

The post Absurdy i brak regulacji w przewozach osób first appeared on NSZZ Solidarność Taksówkarzy Zawodowych.

Żródło: TaxiNews.PL

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Zarejestruj się

Reset hasła

Wpisz nazwę użytkownika lub adres e-mail, a otrzymasz e-mail z odnośnikiem do ustawienia nowego hasła.